Cóż one robią?
Spoglądamy na nie, jeśli tylko pozwalają na siebie spoglądać. Wtedy, możemy choć przez chwilę poczuć się
ich cząstką. Sądzimy, że wciąż są takie
same. A, jednak. Wystarczy tylko jedno
drgnięcie powiek, by stracić je z oczu.
Może nam się wydawać, że nadal na nie patrzymy. Jednak, jest to tylko
złudzenie tak rzeczywiste, że po prostu mu ulegamy, bez wątpliwości i pytań.
Dlaczego, i z jakiego powodu. Z braku
świadomości zmiany. Czy jest nam z tym źle? Nie wiemy. To właśnie, z powodu jej braku. Dzieli nas niby nieosiągalna przestrzeń, a mimo
to jesteśmy tak blisko siebie. Na wyciągnięcie ręki. To właśnie przez nie, ale także dzięki nim.
Gubimy się i odnajdujemy. Są darem i
zagładą. Dają i odbierają. Kiedy
spadają, opuszczając swój kosmiczny świat. Widząc to wypowiadamy swe życzenia. Gdy, zdarzy nam się kochać w ich blasku. One,
dzielą się z nami swym oddechem. My, przyjmujemy jego tchnienie z wdzięcznością,
i dzielimy się nim między sobą. W swych
oczach wpatrzonych w siebie, po przez dostrzeżenie
w nich ich odbicia, odkrywamy miłość. Tą samą. Która gaśnie, wraz z ich zniknięciem.
Tego zawsze żałujemy. Potrafią, też nas zwodzić. Czyniąc swym blaskiem, i
światłem obietnice. Obietnice, które potrafią dać nadzieję wraz z ich
ujrzeniem, i nagle ją odbierając, wraz z ich nagłym odejściem w niebyt. Lśnienie, może zamienić się w ciemność. Czasami, sami nimi się stajemy. Jesteśmy darem? Oczekiwaniem na niego? Czy też
niespełnieniem?