środa, 16 grudnia 2015

Czas.

Bywają dni, kiedy nadzieja w pełni swego lotu składa skrzydła. Wiatr zamiast ją nieść pod sklepienie niebios, kieruje wprost ku ziemi, by tam poległa wraz z niespełnieniem.  Bywają również dni, kiedy ta sama nadzieja rozwiewa czarne chmury i wędruję wprost ku przestworzom, niedająca się zatrzymać w drodze, ku czekającemu na nią wszechświatowi.  Wybór należy do ciebie. Poddać się, czy walczyć?  Oddać się nieznanemu, przyjąć jego otwarte ramiona, mimo niepewności czy ciebie przytulą, czy też wręcz zgniotą?  Czy też, od razu zrezygnować pogrążając się w bierności, tym samym skazując się na przegraną?  Stajesz się sercem niewidzialnego, lecz istniejącego w tobie zegara. Jego wahadłem, które odmierza stały niezmienny rytm, dopóki sumiennie go nakręcasz, pilnując by nie nadwyrężyć jego sprężyny, zbyt gwałtownym ruchem.  Stać się może, że czyjaś ręka sięgnie twego wnętrza, a ty sam początkowo nie poczułeś jej dotyku. Jej dłoń zaburzy dotychczasowy rytm, do którego byłeś przyzwyczajony. Tryby twego mechanizmu, zaczynają zmieniać czasoprzestrzeń.  Początek jest niezwykle trudny, powolny. Pojawiają się zgrzyty kół zębatych, od lat przyzwyczajonych do swej jednostajnej pracy, a teraz zmuszone do jej zmiany.  Jakimże obciążeniem, jest dla nich, ta nieoczekiwana zmiana.  Lecz, cóż się dzieje. Ta sama dłoń, która odważyła się sięgnąć twego wnętrza, może się okazać zbawienną dla dalszego istnienia zegara. Być może właśnie ona, na nowo naoliwi zgrzytające koła zębate i da im nowe życie.  Czas zmieni swe proporcje, nie musząc być jak dotychczas jednostajnymi.  Będzie zwalniał w chwilach szczęśliwych, a przyśpieszał w chwilach złych, niechcianych.  Wahadło, sercem zwane przy każdej kolejnej godzinie, zacznie na nowo bić, wraz z miłości drżeniem.   Przyjdzie czas, gdy porzucisz cielesność, by stać się duszą w obłokach.  Być może, już za jedną chwilę, być może jutro, lub też za czas nieodgadniony. Być może, twój zegar światła wybiję godzinę ostatnią w chwili, gdy nie spełnisz swych marzeń.  Dlaczego więc pozbawiać się nadziei, która jednak może być spełnieniem.